[PL]
Myślałam, że etap w którym mój ,,Pierwszy Lalek" zaliczył poważny wypadek, mam już za sobą. Wtedy przyżekłam sobie, iż NIGDY WIĘCEJ taka sytuacja nie wydaży się. Ale wczoraj życie udowodniło mi, jak bardzo się myliłam.
Korzystając z przepięknej pogody, zabrałam Meredith do ogrodu. Sesja miała być krótka by w pełni nacieszyć się ciepłym, popołudniowym światłem. Przygotowałam statyw, kilka dodatków i zaczęłam buszować w trawie. Mimo pierwszego, mylnego wrażenia, słońce oświetlało głównie plecy lalki, więc znalezienie lepszej pozycji - a w tym kadru - zajeło mi więcej czasu, niż przypuszczałam.
Koniec końców, udało się i gdybym wiedziała, co się stanie... Obróciłam się, by ustawić odpowiednią przesłonę, a tu nagle zawiał wiatr i oparta - jak mi się wydawało dość solidnie - o płot Mere... najdelikatniej mówiąc WYGLEBIŁA TWARZĄ O ZIEMIĘ. Okulary się pogięły, peruka spadła, zaś headcup poturlał się dobre kilka centymetrów dalej, w stronę najbliższej kębki trawy.
Szczerze? Przed oczami stanęła mi scena sprzed 14 lat. Wtedy był środek zimy, luty, dobre -15 stopni. Fotografowałam mojego Avara nieopodal brukowanej drogi, gdzie tłem był cudownie ośnieżny podjazd, przyozdobiony sosnami (tło rewelacyjne). Wtedy też zawiał wiatr, ale Avar okazał się mniej odporny... W momencie, w którym pozbierałam go z zamarzniętego bruku, okazało się, że drobne kamyczki nie tylko uszkodziły face-up, ale także jeden z nich wbił się w nos (!). Koniec końców, lalka musiała przejść przymusowe modowanie nosa i łuku brwiowego, a także delikatny sanding (ścieranie) policzków, by odzyskać dawny wygląd.
Na szczęście Mere nie doznała żadnego uszczerbku. Ofiarą padł makijaż, a ,,Mr. Super Clear" przyjął na siebie całe uderzenie. Pojawiło się kilka odprysków na skrzydełkach nosa, zabrudzenie na policzku, a także, nad prawym łukiem brwiowym (który oberwał najmocniej). Reszta jest cała. Było to szczęście w nieszczęściu. Jeśli lalka może przyjąć chrzest, Mere swój już ma. Tradycji stało się zadość.
Rozumiem, że takie sytuację się zdarzają. Niemniej jednak, gdy doświadczy się ich osobiście (znów), bolą dwa razy bardziej.
Co dalej z Meredith?
Usunęłam jej makijaż, wyczyściłlam głowę, osuszyłam i zdemontowałam. Czeka na nowy faceup. Siedzi teraz w gablocie, na swoim starym miejscu, trzymając w dłoniach wyprostowane okulary.
Dodatkowo podjęłam też decyzję o zakupie kilku rzeczy. Zawsze warto zrobić co tylko się da, by ratować lalkę. Na mojej liście pojawiły się: carrier (torba przenośna na lalkę), faceplant (osłonka na twarz) i clear doll stand (przeźroczysty stojak, pomocny przy ustawianiu lalki do zdjęć).
Kończąc już, mam nadzieję, że powyższa historia zwróci Waszą uwagę na bezpieczeństwo lalki, którą fotografujecie. Może właśnie zawarta w niej przestroga zapobiegnie przykrym sytuacjom.
- Cya!
[ENG]
I've never been a witness of the same situation twice. Since the time when my first BJD doll collapsed on his face, 14 years have passed. I was wrong to think that is not possible again until yesterday.
Exactly yesterday during preparation for the next photo session with my Meredith in the garden, she just collapsed because of the wind. With her face down on the concreted ground... Hopefully she's fine and nothing's gonna happen, but I was scared as Hell!
Like I said, my Avar did the same thing 14 years ago. But his case was much worse. To be honest: it was a disaster. A small piece of stone just stuck inside his nose after falling. It was a cold winter, February and I really wanted to take a photo in a snowy place. And then the wind came...
He had to go through the long way to remain himself. Nose sanding, eyebrow sanding and new nose sculputuring. Dark, ancient times.
What next with Meredith?
I just removed her faceup, taking off her head and now she's sitting in her place inside of my glass cabin. Also I've decided to buy a couple things: a carrier, clear doll stand and faceplate to protect her as best as I can.
Maybe in the future this story will be able to help someone to avoid such unpleasant situations.
Take care about Your dolls folks!
- Cya.