SLIDER POSTÓW

Kawa z czosnkiem. Przepisy na przeziębienie.

Witam serecznie po krótkiej przerwie.

Właśnie siedzę sobie, prawie, że wesoło i prawie zdrowa. To niesamowita ulga, gdy po katorżniczych nocach spędzonych z kaszlem marki 'Wyrwę Ci płuca, a co tam' nareszcie mogę choć trochę odsapnąć.

Zatem: Uff..

Przyznam się szczerze, w ciągu kilku ostatnich dni, przymierzałam sie do napisania czegoś. Niestety wszelkie próby wykrzesania paru słów z większym sensem z powodzeniem trafiały do przysłowiowej szuflady.

Aż chce się powiedzieć: 'Panie, take życie.'

Może wytłumaczę więc, skąd ta kawa z czosnkiem ?

A no stąd, iż z uwagi nie tylko na moją chorobę, zaczęłam interesować się bardziej tematem medycyny naturalnej.

Dobra, jedna krótka notka dla wszystkich tych, którzy właśnie w tym momencie ostrzą kołki, plotą sznury lub też przygotowują stos:

Medycyna naturalna działa, do pewnego momentu. Mam na to żywy przykład i trochę mniej żywy (że ja, w mej skromnej osobie). Cały proceder ma tylko dwie wady:

- działa do pewnego momentu (i za to mogę poręczyć, ponieważ moja wiedza sięga akurat 'dotąd', więc nie będę przekazywać nic, o czym nie wiem),
- kwiaciany zapach nie jest jej mocną stroną (tak naprawdę, to żadna wada, lepiej przez kilka dni, w domowym zaciszu pachnieć jak z wylęgarni smoków i cieszyć się zdrowiem).

Dla osób, które nie są w stanie zdzierżyć zapachów np. cebuli czy też czosnku, mimo wszystko polecam nie rezygnować.

Nie uważam się za żadnego 'znachora/wieszczkę/mądrą/itp.'  
Teraz przypomnijcie sobie dwa powiedzonka:

1. 'Lepiej zapobiegać, niż leczyć.'
2. 'Grypa leczona trwa siedem dni, a nieleczona tydzień.'

Właśnie. Myślicie, że to pierwsze wzięło się 'znikąd' ? Że to tylko czcza gadanina naszych prababek ? Matek, nie wiedzących już do końca, o co w tym wszystkim chodzi i upychających na swoje dzieci tony kurtek wraz z kilometrami szalików ?

Słabo, prawda ?

Zacznijmy od początku.

Należy wziąć pod uwagę, przede wszystkim dwie, skrajnie, ba - przerażająco wręcz - logiczne dwie rzeczy:
- nie ma tak naprawdę lekarstwa na grypę/przeziębienie w tabletkach/syropkach/pigułkach/etc.
- lekarze nie leczą, tak naprawdę przepisują suplementy do wzmocnienia organizmu, by sam był w stanie pokonać chorobę.

Rewolucja ? Nie, myślenie i czytanie tego, co jest napisane nie tylko na odwrocie opakowania.

Piszę o wszystkim dość skrutowo, dlatego jeśli będziecie chcieli, rozwinę dla Was temat mojego domowego zielnika ;). Jak wspomniałam wszystkie rzeczy zawarte w nim, są testowane na mnie, pomagają, a przede wszystkim, kosztują grosze ;).

A jak to jest z tą grypą ? Możecie się doprowadzić do stanu używalności w 3-4 dni.

Jak ? Bardzo prosto. Podam Wam teraz dwa przepisy, które można stosować naprzemiennie, a takżę opowiem o idealnym suplemencie, wspomagającym kurację.

1. Gdy zaczynamy się smarkać, czuć źle .. Syrop z cebuli.
Jednym słowem, zaczyna nas rozkładać. Nie, nie pijemy żadnych fervexów/gripexów i innych 'śmeksów', nie lecimy po tabletki. Potrzebujemy:

* 1 pusty, czysty słoik z zakrętką, (najlepiej po dużej kawie lub sałatce ok. 500 g),
* 2-3 cebule (zwykłe białe, nie czerwone),
* 2 cytryny,
* słoik miodu (używam gryczanego, ale można też wielokwiatowego, lub jakiego chcecie)
* coś do ubijania/ugniatania (można użyć np. tłuczka do ziemniaków, trzymając go 'zgniataczką' do góry, zaraz wytłumaczę o co mi chodzi)

Sposób przygotowania: 

Bierzemy jedną cebulę, obieramy ją, kroimy na pół. Jedną połówkę kroimy na mniejsze plasterki/kwadraciki i tak posiekaną, wsypujemy do słoika.

Kroimy jedną cytrynę na pół. Wyciskamy sok z jednej połówki do słoika z cebulą.

Teraz chwytamy za tłuczek do ziemniaków i ubijamy kilkukrotnie jego trzonkiem cebulę, ugniatając ją uderzeniami, by puściła sok. Po prostu ubijamy ją trochę w słoiku.

Dokładamy drugą połowkę cebuli pokrojoną w ten sam sposób - NIE UGNIATAMY - !. Dodajemy 2-3 duże łyżki miodu oraz sok z drugiej połówki cytryny.

Delikatnie mieszamy.

Bierzemy kolejną cebulę, kroimy na pół i znów dodajemy pokrojoną do naszego słoika.

Teraz ubijamy zawartość ponownie do puszczenia soków.

Dodajemy 2-4 łyżki miodu, kroimy cytrynę na dwie połówki i wyciskamy sok od razu, prosto do słoika.

Delikatnie mieszamy.

Jeśli mamy jeszcze miejsce w słoiku, dodajemy połowę cebuli, również pokrojonej i kolejną łyżkę miodu. Ubijamy, mieszamy. 
Jeśli nie, zakręcamy słoik z naszą miksturą, odkładamy do w ciepłe miejsce, np. kuchenny blat, szawka, stół.

Pierwsza partia naszego syropu będzie gotowa po 2 godzinach. Należy spożywać taki syrop 4 razy dziennie.

Cenne uwagi:

- Syrop nie może stać dłużej, niż 8 godzin. Po tym czasie wyrządzi Wam więcej szkód, niż pomocy. Wstawienie go po tym czasie do lodówki nie pomoże. Zawartość słoika musi zostać opróżniona, słoik wymyty i trzeba przyrządzić nowy syrop.

- Syropu nie wolno wkładać do lodówki, ponieważ składniki 'nie przegryzą się', ani nie puści soku. Musi stać w pokojowej temperaturze.

- Nie oblizujcie palców/łyżeczki po miodzie, tym bardziej, jeśli jesteście podziębieni. Każdy z nas w ślinie ma po prostu cuda, w tym bakterie, więc możecie się domyślić, że oblizywanie bardziej zaszkodzi, niż pomoże.

Upapracie się ? Poliżecie łyżeczkę ? Koniecznie umyjcie ją albo pod gorącą wodą albo gorącą wodą + płynem do naczyń. Inaczej syrop jest do wyrzucenia. 

- Jeśli po 3-4 dniach nie zauważycie poprawy, zapraszam do przepisu poniżej.

Przypominam, że syrop z cebuli działa tylko na 'lekkie', początkowe objawy.

Kaszel, flegma, smaryyy .. Syrop z imbiru.
Tutaj dochodzimy już do cudownych właściwości pewnej rośliny. Konkretnie do jednej - imbiru, ale jak wspomniałam, szerzej mogę opowiedzieć o nim jeśli będziecie chcieć. Teraz podam jedynie przepis.

* 1 pusty słoik z zakrętką/naczynie z przykrywką,
* 1 korzeń imbiru co najmniej z 4-5 bulwkami,
* słoik miodu (obojętnie jakiego),
* 6-9 marchewek (mogą być duże lub średnie) 

Sposób przygotowania:

Marchewkę płuczemy, skrobiemy delikatnie, kroimy na mniejsze kawałki i wkładamy do garnka.

Zalewamy wodą tak, by marchewki były zakryte. NIE WIĘCEJ - NIE MNIEJ.

Gotujemy marchew do miękkości.

Następnie zdejmujemy garnek z marchewką z palnika -NIE ODLEWAMY WODY, W KTÓREJ SIĘ UGOTOWAŁA.

Teraz całość przelewamy do sokowirówki i robimy sok. Jeśli nie mamy sokowirówki, można użyć blendera by utrzeć marchew.

Jeśli nie mamy ani jednego, ani drugiego, podwijamy rękawy, bierzemy tłuczek do ziemniaków i .. ugniatamy marchewkę.

Gdy marchewka jest już gotowa, odstawiamy ją do wystygnięcia.

Następnie dodajemy obrany, starty na tarce o małych oczkach imbir: ok. 3-4 bulwki  do marchewki i mieszamy.

Wlewamy pół słoika miodu lub 3-5 łyżek dużych, kuchennych. Mieszamy.

Całość przelewamy do słoika, słoik zamkamy i odstawiamy do lodówki. Syrop jest gotowy do spożycia po 3-4 godzinach. Dawkujemy 4 razy dziennie przez 3-4 dni.

Cenne uwagi:

- Tak samo jak w przypadku syropu z cebuli, nie wolno oblizywać łyżki/palców, z tego samego powodu.

- Pamiętajcie, by NIE odlewać wody z marchewki - to baza syropu.

- Po upływie 3 dni, dodatkowo wspierajcie się syropem z czosnku.

- Imbir to dość ostra przyprawa. Dlatego jeśli będziecie czuć, że pali wam gardło, nie rezygnujcie. Imbir ma tak działać, ponieważ zawiera silne związki antybakteryjne i sam w sobie jest antybiotykiem.

Z tych powodów nadaje się świetnie na płukanie gardła, co zresztą jest normalne w jego rodzimym kraju.


Broń Panie Boże, nie rozcieńczajcie syropu wodą, ponieważ osłabiacie jego działanie.

Podane przeze mnie przepisy wymagają jeszcze 3 rzeczy: 

1. Suplementacji czosnkiem - nie ma, że 'boli', minimum 3 razy dziennie, w zależności od waszego stanu -> 1,5 -2 ząbki. Można sobie go sprytnie ukryć w kanapce, ale najbardziej efektowny jest w momencie, gdy połykacie go pokrojonego w malutkie kostki, popijając wodą.

2. Systematyczności. Bez tego ani rusz, a wy wylądujecie na antybiotyku i to bardzo silnym.

3. Zachowania pewnych podstawowych zasad.

Spocisz się, nie biegnij od razu pod prysznic. Wytrzyj się, przebierz, pozwól organizmowi dojść samemu do swojej naturalnej temperatury i dopiero wtedy weź prysznic.

Zmarzłeś ? Ok, nie leć pod gorący grzejnik czy wspomniany - prysznic. Postój chwilę, odtajaj, zrób sobie ciepłą cherbatę, ale nie wariuj, bo nie umrzesz ;). Daj czas, by twój organizm sam zaczął pracować.

Nie odmawiaj rosołu, ugotowanego na mięsie. Chodzi o to, że pomaga w schorzeniach gardła, a także z zalegającą flegmą, która przyczepia się do tłuszczu połykanego z rosołem i spływa tym samym do naszego ukłądu trawiennego, gdzie soki już sobie z nią poradzą ;).

I końcąc te 'szybkie' porady zdrowotne dopowiem, że naprawdę nie tłumaczę tu działania owych specyfików celowo. Będziecie zainteresowani, piszcie ;).


Pozdrawiam i życzę przede wszystkim zdrowia !

Komentarze

  1. Nie mam nic przeciwko medycynie naturalnej, moi dziadkowie interesowali się zielarstwem i radiestezją. Syrop z cebuli to żelazny punkt domowych kuracji. Sama będąc dzieckiem i spędzając dużo czasu na wsi, zaczęłam się interesować właściwościami roślin. Obecnie widać powrót do czerpania z przyrody w postaci mody na superfoods. Życzę dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za życzenia i przepraszam, żę odpowiadam po tak długim czasie ;).

      Medycyna naturalna dla przykładu, ratuje też moje włosy, więc ciesze się podwójnie, że poświęciłam te kilka chwil na zapoznanie się z paroma przepisami.

      Wielkie korporacje, robiące gigantyczne pieniądze na 'tablicy Mendelejewa' nigdy nie dopuszczą realnie do użytku medycyny naturalnej. Co gorsza, w dużej mierze tych, używających jej, chociażby przez media, starają się pokazać jako 'dziwaków'.

      No cóż, życie ;)

      Również zdrówka życzę !

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za poświęcony mi czas ;)!