SLIDER POSTÓW

Nieproporcjonalny poślad.


Niby nic, niby człowiek cieszył się, że gdzieś tam, jakimś cudem uciułał na nowe ciało dla ukochanej lalki,ale... pojawił się pierwszy problem.

Widzę, jak na przestrzeni upływających lat, moje lalkowe gusta stają się jeszcze bardziej wyszukane. Co by nie powiedzieć - wyrafinowane.

Przez całe życie reprezentowałam sobą praktycznie niezmeinne poglądy - i do tej pory to robię - jednak dla przykładu, kompletnie nie razi mnie już niematchująca z ciałem głowa Ryu, ponieważ jest to RYU. Zaś jak powszechnie wiadomo, taką sprawę można załatwić chociażby makijażem czy blushingiem.

Przy czym różnica to niewielka i widać ją jedynie na zdjęciach, gdzie Ryusiek jest blankowy.



Właśnie, blankowy i tu zaczyna się prawdziwa natura wpisu. Minęły trzy lata odkąd tak naprawdę nie kupiłam nic dla niego. Trzy długie lata, podczas których siedzi ubrany jak ,,szczur z kanału", a pozostałości po mojej dawnej chlubie stanowią buty z ,,Tata Paradise" oraz... czarnoczerwony stary furek.

Znak rozpoznawczy pozostał. Jednak osoby śledzące losy ,,Doctora Pure" pamiętają zapewne, że to nie wszystko. Przecież miał te ,,swoje rękawiczki, szalik, który zawinął Edgarowi i co ważniejsze, zieloną parkę". A no miał, tyle tylko, że część z tego charakterystycznego wizerunku przepadła z mojej winy.

Około dwa lata temu, podczas wielkiego sprzątania odruchowo wpakowałam lalkowe rzeczy do jednego z worków na śmieci... i zorientowałam się już kilka dni po fakcie.

Ech... do dziś wspomnienie to powoduje u mnie straszliwe zażenowanie. Na śmietnisko trafiła parka oraz wszystkie jego rzeczy. Rękawiczki po zmianie ciała okazały się zbyt małe na nowe, większe dłonie, więc postanowiłam je sprzedać. Lecz... są ze mną po dziś dzień, ponieważ osoba chcąca uszyć za nie spodnie, szyje je od roku - czyli dostanę je za ,,święte nigdy" - to też, leżą i czekają na ponowne wystawienie.

W sumie muszę przeprosić, pomyliłam się. Przez trzy lata udało mi się wygrzebać parę szklanych oczu! W zasadzie dwie, gdyż marzenie o zakupie Mayi Rostock Asakawy (młodsza siostra Ryu) cały czas tliło się we mnie, momentami naprawdę podnosząc na lalkowym duchu.

Obiecałam sobię znaleźć wreszcie dla niego chwilę. Jest bardzo zaniedbanym, a to w moich oczach skandal, do którego sama doprowadziłam. Na szczęście powoli zbieram go do kupy. I to jest najważniejsze.

Przede mną make up, pewnie kilkukrotny. Wyszłam z wprawy już dawno temu, więc zanim zmajstruję coś, co będę mogła w swojej ocenie nazwać makijażem chwilę potrwa, ale warto. Zawsze warto, choćby nie wiem co. Przecież to mój Ryu, a ja kocham ten - tak bardzo mój - kawałek żywicy.

Chciałam kupić dla niego spodnie wraz z koszulą, by pokazać wreszcie dobrą stylizację. Niestety okazało się, że ciało z AP jest albo niewymiarowe, albo czajniki nie potrafią szyć.

Jedyne spodnie wyglądające ,,jakoś" są na niego albo za małe, albo za duże do tego stopnia, że z dwóch dostępnych rozmiarów, rozrzut rozmiarówki wynosi od 0,5 cm -1,5 cm! Na szczęście wesołe czajniki poinformowały mnie o możliwości uszycia ,,custom orderu", gdzie czas realizacji to 30 dni.

Tak więc mój niewymiarowy poślad ma wreszcie realne szanse na spodnie!

Powinnam się cieszyć, jednak pocieszę się jak na razie ciepłymi myślami. Jak nie miałam za wiele pieniędzy, tak dalej ich nie mam. Ciemność w portfelu nie jest taka zła - przynajmniej wiesz, że jest coś stabilnego w Twoim życiu.

- Ila.