Chwilę temu przegrzebałam swoją szafkę materiałową i zauważyłam, że trochę mi tego zalega. Sytuacja taka powstała, ponieważ przez ostatnie tygodnie w ogóle nie było mnie przy maszynie. A i dziś zastanawiam się, czy to ,,ten" dzień.
Jesień, chandra udziela się każdemu. Niestety jest o tyle paskudna, że nie mam nawet leczniczej, absolutnie zbawiennej kawy, by to zmienić. Na szczęście pod koniec wypłaty mam zawsze dużo mięsiąca, dlatego myśl o cudownym ,,napoju bogów", zatrzymam dla siebie jeszcze przez dwa dni. Od rana wmawiam sobię, że pokrzywa, którą mam w kubku - a w porywach, koper włoski - to taka ,,woda+". Wiecie, eko, sreko i dupeko.
Ale jak to się ma do lalek? A no tak, że sama już nie wiem. Jestem na etapie, gdzie bardzo, ale to bardzo chciałabym mieć je wszystkie (wiem, wiem, strikte jak slogan z ,,Pokemon"), by móc zaplanować kupno peruk, pocieszyc się, że je mam czy też, spędzić godziny na Taobao w poszukiwaniu reszty dodatków.
Ech... a może tak działa na mnie brak kawy? Taki bonus do tęsknoty lalkowej, wymieszany z wyżej wspomnianym, jesiennym nastrojem?
Bolą mnie dłonie, nie mam ochoty na gry, na nic. Najchętniej zamknęłabym się w jakimś miejscu, odciełą od wszystkiego i zasnęła na długie godziny z myślą, że gdy się obudzę, świat który znałam przestanie istnieć - o ironio - bo nastanie nowy lepszy. Ale tak nie będzie, bo nigdy nie było, zaś winni są ludzie, a nie świat. Ten drugi jest zawsze taki sam.
I brnąc tak dalej w moje ,,jesienne dyrdymały", chciałabym oryginalną Meredith. Wiem, wspominałam o tym kilkukrotnie, ale ta myśl już na stałe, zakotwiczyła sięw mojej głowie.
Mogłabym napisać tutaj jeszcze o Smartdollkach, nowym ciałku z Lutsa, ale po prostu mi sie nie chcę. Potrzebuję dopaminy, spokoju i coś wreszcie sprzedać, by móc randomowo zaszaleć. Ot tak, po prostu. Bez wyrzutów, bez kalkulacji, zwyczajnie wydać pieniądze, mając gdzieś zdrowy rozsądek.
Na koniec wstawiam stare zdjęcie mojego autorstwa, pochodzące z 1 Kwietnia 2011 roku, idealnie pasujące do nastroju. Widoczny na nim jest Mo z Dollzone (nie mój, pożyczony wtedy od znajomej).
W sumie nie, nie skończyłam jeszcze. Próbowałam wczoraj znaleźć perukę idealną dla mojego Alexandra. Owszem znalazłam, tylko problem pojawił się, ponieważ Luts wyprzedał kolor i rozmiar przeznaczony dla Bery (!). W praktyce oznacza to dwie opcje:
- albo kupuję tylko dla Alexandra,
- albo ryzykuję wyprzedanie tej peruki i czekam, aż zrestockują ją dla Bery.
Mogę oczywiście zawsze kupić perukę, zapłacić shipping jak za zboże, lub poszukać kogoś do GO.
...
W tym momencie moja wątroba wywróciła się do góry nogami.
Napiszę do Lutsa z pytaniem o restock. Zobaczymy, co mądrego odpiszą. A i Edek też ma już upatrzoną perukę. Trzymajcie kciuki.
Jesień, chandra udziela się każdemu. Niestety jest o tyle paskudna, że nie mam nawet leczniczej, absolutnie zbawiennej kawy, by to zmienić. Na szczęście pod koniec wypłaty mam zawsze dużo mięsiąca, dlatego myśl o cudownym ,,napoju bogów", zatrzymam dla siebie jeszcze przez dwa dni. Od rana wmawiam sobię, że pokrzywa, którą mam w kubku - a w porywach, koper włoski - to taka ,,woda+". Wiecie, eko, sreko i dupeko.
Ale jak to się ma do lalek? A no tak, że sama już nie wiem. Jestem na etapie, gdzie bardzo, ale to bardzo chciałabym mieć je wszystkie (wiem, wiem, strikte jak slogan z ,,Pokemon"), by móc zaplanować kupno peruk, pocieszyc się, że je mam czy też, spędzić godziny na Taobao w poszukiwaniu reszty dodatków.
Ech... a może tak działa na mnie brak kawy? Taki bonus do tęsknoty lalkowej, wymieszany z wyżej wspomnianym, jesiennym nastrojem?
Bolą mnie dłonie, nie mam ochoty na gry, na nic. Najchętniej zamknęłabym się w jakimś miejscu, odciełą od wszystkiego i zasnęła na długie godziny z myślą, że gdy się obudzę, świat który znałam przestanie istnieć - o ironio - bo nastanie nowy lepszy. Ale tak nie będzie, bo nigdy nie było, zaś winni są ludzie, a nie świat. Ten drugi jest zawsze taki sam.
I brnąc tak dalej w moje ,,jesienne dyrdymały", chciałabym oryginalną Meredith. Wiem, wspominałam o tym kilkukrotnie, ale ta myśl już na stałe, zakotwiczyła sięw mojej głowie.
Mogłabym napisać tutaj jeszcze o Smartdollkach, nowym ciałku z Lutsa, ale po prostu mi sie nie chcę. Potrzebuję dopaminy, spokoju i coś wreszcie sprzedać, by móc randomowo zaszaleć. Ot tak, po prostu. Bez wyrzutów, bez kalkulacji, zwyczajnie wydać pieniądze, mając gdzieś zdrowy rozsądek.
Na koniec wstawiam stare zdjęcie mojego autorstwa, pochodzące z 1 Kwietnia 2011 roku, idealnie pasujące do nastroju. Widoczny na nim jest Mo z Dollzone (nie mój, pożyczony wtedy od znajomej).
W sumie nie, nie skończyłam jeszcze. Próbowałam wczoraj znaleźć perukę idealną dla mojego Alexandra. Owszem znalazłam, tylko problem pojawił się, ponieważ Luts wyprzedał kolor i rozmiar przeznaczony dla Bery (!). W praktyce oznacza to dwie opcje:
- albo kupuję tylko dla Alexandra,
- albo ryzykuję wyprzedanie tej peruki i czekam, aż zrestockują ją dla Bery.
Mogę oczywiście zawsze kupić perukę, zapłacić shipping jak za zboże, lub poszukać kogoś do GO.
...
W tym momencie moja wątroba wywróciła się do góry nogami.
Napiszę do Lutsa z pytaniem o restock. Zobaczymy, co mądrego odpiszą. A i Edek też ma już upatrzoną perukę. Trzymajcie kciuki.