SLIDER POSTÓW

MNF Rheia - Arrival.


Powiem szczerze, jestem niezadowolona, a w pierwszym momencie byłam zawiedziona. Na szczęscie mi przeszło, ponieważ wiem, że moge postawić tę lalke na nogi.

Oczywiście byłam świadoma (jak mi się wtedy wydawało) tego, co kupuję, okazało się jednak, iż poprzednia właścicielka nie była ze mną szczera.

MNF miała być prezentem na zeszłoroczną gwiazdkę. Szereg życiowych problemów sprawił, że zawitała w moim domu dopiero dziś.

I tu zaczęły się schody od samego początku.

Od kilku dni siedziałam jak na szpilkach, nie mogąc sie doczekać pudła z lalką. Dziś nawet każdy, przejeżdżający przez ulicę samochód, wydawal mi się listonoszem. Nawet w pewnym momencie zaśmiałam się, rozbawiona swoim czekaniem, przeprowdzając mniej więcej taką rozmowę z moim Lubym:

- Wiesz, to jest już śmieszne. Co przejedzie jakiś cięższy samochód, od razu myślę, że to listonosz z paczką.

Zaśmiał się : Też tak myślę. 


I śmialiśmy się oboje, aż nagle usłyszałam brzdęk klapki, pochodzący z wnęki na listy. W pierwszej chwili został on zignorowany, ale coś mnie tknęło ..

Podbiegłam do okna, otworzyłam je i zobaczyłam jak listonosz odchodzi z moją paczką. Krzyknęłam, zawrucił, a ja entuzjastycznie pobiegłam do drzwi.

Dopiero po kilku krótkich chwilach i pierwszej fali radości dotarło do mnie, że ten leniwy dziad nawet nie pofatygował się by zapukać !!! Po prostu podszedł i wrzucił awizo.

... bez komentarza.

Wiecie, to tylko lalka, ale co, jeśli ktoś zamówił by np. zestaw leków i akurat w ten dzień miałby ich mało i na kolejny, zerowy zapas ? 

Nie było to miłe, ale już nie chciało mi się kłócić i w zasadzie sprawa została olana, ponieważ byłam całkowicie zaabsorwowana paczką.

Standardowy arrival (niestety, bez kota, gdyż nie mam kota .. a nic po ulicy nie biegało).



Muszę przyznać, że jestem zauroczona fairylandowym pudłem. Ma naprawdę misternie wykonane zdobienia a także, przyjemną w dotyku fakturę.

O dziwo, nie jest to zwykły karton. Pamiętacie z chipsów, 'Pokemon Tazo' ? Tak, dokładnie te krążki, imitujące w którejś edycji ewolucję pokemona (wystarczyło odpowiednio ustawić tazosa, by można było zobaczyć jak pokemon się zmienia), były pokryte taką .. przeźroczystą harmonijką.

Dodatkowo, drapiąc ją, wydawała dźwięk. Właśnie takie sa pudła z FL'a ;).

Bardzo przyjemny akcent.
Oczywiście, jak widać na zdjęciach, na pudle jest wgniecenie. Nie wiem, czy to poczta, czy takie już było. Akurat to nie stanowi dla mnie problemu, ale im dalej, tym ..

.. ciekawiej.

O tym też nie wiedziałam. Pudło musiało być uszkodzone wcześniej, ponieważ papier, w który zostało owonięte (standard folia bąbelkowa + szary papier) nie miało przedarć ani nic, co mogłoby wskazywać na jakiekolwiek problemy.

No dobrze, rzuciła mi sie w pierwszej kolejności mizernej jakosci taśma klejąca, którą chyba używa się do bandażowania.

Kto mnie zna, ten wie, że zawsze oglądam lalki z każdej możliwej strony i jestem pod tym względem wymagająca.

No cóż .. faktem dziury w pudle, gdy zapytałam o jego stan, sprzedająca nie raczyła się podzielić. A i trochę mojej w tym winy. Zaufałam jej na słowo honoru uważając, że skoro pudło jest, to wszystko jest OK. 




Gdyby ktoś nie wiedział jak poskładac MNF i od czego zaczać FL przygodował bardzo pokaźną instrukcję w papierach ;). Kolejny miły akcent.

Taa daaammmm ~!! Jest moja MNF Rheia. I w zasadzie na tym etapie pozytywy się kończą.


Ale po kolei.

Pomijam już 'cud' widniejący na jej  twarzy (mówię o makijażu, spokojnie, akurat o tym fakcie wiedziałam i spodziewałam się image marki, za przeproszeniem: 'wołami oderwali mnie od pługa)', ale najgorszym dla mnie momentym było odwinięcie jej z folii i zobaczenie tego:

Wielki crack na prawej nodze!! To ustrojstwo ma 1 cm długości, a łącznie z górną warstwą jointa kolanowego 1.3 cm !! 

Wiedziałam o tym ? NIE. 
Pytałam o to dodatkowo, ponieważ w opisie lalki nie było żadnej informacji: TAK.
Dostałam jakieś info w odpowiedzi: NIE.

To nie jest do Jasnej Anieli NARAE od Bimonga, u której kostki się kruszą, bo swego czasu Narinki miały taką wadę fabryczną ( wszyscy to akceptowali)!.

 Moja Narae też przeżyła ten etap (kupiłam ją kilka lat temu już z odłupanymi fragmentami żywicy - brzm istrasznie ,ale wcale takie straszne nie było. Niestety nie mam już zdjęć, by Wam pokazać, ponieważ mój stary komputer dawno poszedł z dymem wraz z zawartoscią). 

Ludzie, to jest MNF !! By tak załatwić kolano naprawdę trzeba być zdolnym ! Pies się tym bawił, czy może lalka służyła do samoobrony ?!

A czarę goryczy przepełnia fakt, że złamanie (bo już muszę nazwać rzecz po imieniu) jest poważne, a tuż, nad jointem kolanowym widać 'rozwidlenie żywicy'. Tak więc pęknięcie jest spore i choćby 'skały s .. sami wiecie co', nikt nie wmówi mi, że to 'uszkodzenie fabryczne', a tym bardziej, powstałe w wyniku podróży.


Czy można to naprawić i co z pozowalnością lalki ? 

Uprzedzam z góry: nie da rady dokupić osobno części ( informacja dla osób, które nie siedzą w temacie ) . Jedyne, co sprawi, że szczelina zostanie zaklejona, to modyfikacja na ciepło, a później delikatny szlif i lalka będzie jak nowa.

Na szczęście żywica to kawał porządnego materiału, a po krótkich testach sprawności lalki, śmiało mogę powiedzieć, iż spokojnie, nie zagroziło to jej pozowalności. I informuję z góry - noga też nie odpadła, ani nie odpadnie, ponieważ wada nie będzie się pogłębiać.

Kolejnym kwiatkiem był, a raczej jest latający head-cap. Magnesy sa po prostu słabe i nie trzymają za dobrze, ale to kwestia regulacji wigiem. Akurat naprawdę wierzcie mi, chciałabym mieć tylko ten problem.

Jakim cudem w ogóle można rozmagnesować magnesy w head cupie ?!



I rzecz ostatnia: Lalka jest po prostu brudna. Ma na sobie resztki kleju oraz widać na niej wszelkie próby blushingu, manicure i pedicure, a co gorsza makijaży.

Bardzo powstrzymuje się od stwierdzenia, iż ma 'zasyfione uszy', a na samą myśl o czyszczeniu rączek, ukształtowanych w 'piąstko-cosie' (nienawidze takich i kompletnie nie rozumiem tej zdurniałej mody na wylewającą się z cycków słodycz lvl'u azjatyckiego, ale pominę ten fakt, ponieważ nie jest on tematem na dzis) trafia mnie szlag.

Rozbolała mnie głowa.

Reasumując, jestem jednak zawiedziona. Nie chce po raz kolejny używać słowa 'rozgoryczona', ale teraz najchętniej rzuciłabym ja w pudło i wyniosła na strych, by jak najszybciej zapomnieć o całej sprawie.

Nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłam tak niezadowolona z zakupu. Jest mi po prostu przykro. Miał być prezent, na który czekałam bardzo długo, który ostatnio przynosił mi trochę lalkowej zabawy tylko dla mnie, a okazało się, że choć bardzo starałam się, by wszystko było ok, dostałam kota w worku.

Chciałabym podsumować całość tak: 'Amurika lvl DOA', tylko szkoda, że tym razem muszę wstawić inny kraj.

'Canada lvl DOA'. 

Czy coś zamierzam z nia zrobić ? 

Uff .. gdy tylko ochłonę i poskładam się do kupy po tak nieudanym arrivalu, zabieram się do czyszczenia. Zajmnie to najwięcej czasu. Pomaluje ją, zrobię perukę i coś uszyję.

Tak przygotowana od razu pójdzie na sprzedaż, wedle pierwotnego zamysłu.

Nie wiem, co jeszcze napisać. Może tyle: Mam nadzieję, że dzięki mojej stylizacji szybko znajdzie nowy, kochający dom, w ktorym ktoś nie zafunduje jej takiego piekła.

- Auntie Ila.

Mała edycja do wpisu, 07/10/2016, godz. 17:55 czasu angielskiego: 

Po sprawdzeniu historii konwersacji, pochodzącej sprzed zakupu z poprzednią właścicielką, doszukałam się informacji na temat pęknięcia. Problem polega na tym, że pomiędzy użytym przez nią słowem 'scratch' (zadraśniecie), a stanem faktycznym: pęknięciem w żywicy o długości 1,3 cm, czyli z ang 'crack'iem' (pęknięciem) jest zasadnicza różnica.

O pozostałych wspomnianych przeze mnie rzeczach nie ma ani słowa.

Biorę się do pracy, choć szczerze opadłam już z sił.

Raz jeszcze,

- Auntie Ila.

Komentarze

  1. Woohoo, no ktoś zaszalał nad pojęciem "lalka w dobrym stanie". Walcz o kasę, bo ta mnf wieje trupem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Oczywiście będę walczyć o zwrot kasy. Tak jak zauważyłaś 'dobry stan' jest tutaj mocno przereklamowany. Żałuję, że mam tylko aparat w telefonie, ponieważ nie wychwytuje on przy takiej pogodzie jak dziś (pada deszcz i jest ciemno) brudu zgromadzonego na lalce.

      Usuń
  2. Wiesz co? To jest naprawdę okropne. Ja się zawsze tak bardzo boję kupować córce używane lalki. Owszem, w większości przypadków wszystko było ok. Ale było czasami jak u Ciebie. Lalka brudna, zakurzona. Albo włosy śmierdziały dymem papierosowym. To dotyczyło róźnych lalek, choć przede wszystkim monster high. Z kolei lalki kolekcjonerskie czesto mają wyrobione ciałka. I to jest stan idealny? Walcz o zwrot. Nie ma co się cackać
    Lalka nie kosztuje 30 zł. żeby machnąć ręką. Życzę powodzenia. Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. No właśnie wszystkie aukcje tego typu są po prostu zwodnicze.

      Współczuje dymu papierosowego. Walczyłam z nim i to długooooo po zakupie jednej ze swoich BJD.

      Zobaczę co uda mi sie ugrać.

      Swoją drogą, Pani Ewo, jeśli dym tytoniowy dalej jest problemem, można go usunąć fundując lalce kompiel w ciepłej wodzie z cytryną (jakieś 1-4 kąpiele) lub zakopując ją w kocim żwirku na 1-3 dni.

      Usuń
  3. Wiesz co? To jest naprawdę okropne. Ja się zawsze tak bardzo boję kupować córce używane lalki. Owszem, w większości przypadków wszystko było ok. Ale było czasami jak u Ciebie. Lalka brudna, zakurzona. Albo włosy śmierdziały dymem papierosowym. To dotyczyło róźnych lalek, choć przede wszystkim monster high. Z kolei lalki kolekcjonerskie czesto mają wyrobione ciałka. I to jest stan idealny? Walcz o zwrot. Nie ma co się cackać
    Lalka nie kosztuje 30 zł. żeby machnąć ręką. Życzę powodzenia. Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, co za chamstwo..
    Zawsze kiedy wysyłam lalkę, jest wypieszczona, wyczyszczona i jak najbardziej poobkładana, zeby się nic nie stało. O problemach mówię od razu, a tutaj coś takiego, jeszcze z DoA...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doa, nie doa nie ma różnicy. Każdemu może się przytrafić. Dzięki za komentarz.

      Usuń
  5. Ludzie wstydu nie mają wysyłając takie coś. Niestety osób uczciwych jest coraz mniej, smutne ale prawdziwe. Podziwiam cię, że masz siły walczyć z ułomnościami Rhei, mnie by ręce opadły i lalka skończyłaby w piwnicy. Mam nadzieję, że kasę odzyskasz i więcej takich przykrych niespodzianek nie będzie. A listonosze to u mnie nagminnie zostawiają awizo, ale nie spodziewałam się, że w innym kraju może być podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz jak zawsze ;).

      No cóż, swoje już powiedziałam w tym temacie. I powiem Ci szczerze, że dzisiaj jest mi już lepiej. Wiem, iż potrafię ją doprowadzić do stanu używalności, a w mojej kolekcji przewinęło się już kilka lalek, które odkupiłam, by 'dać im drugą szansę'.

      Gdy człowiek natrudzi się trochę i zobaczy efekty swojej pracy, od razu jest mu lepiej ;). Więc mam dzieję doprowadzić ją jak najszybciej do porządku.

      Przy okazji dziękuję raz jeszcze wszystki mza słowa otuchy i porady. Jesteście najlepsi !

      Zaś co do listonosza, jak widać nie ma reguły.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za poświęcony mi czas ;)!